Straciła oba adidasy i jedną skarpetkę. Czemu druga się
utrzymała? Oto jest pytanie. Zegarek był zniszczony, jej twarz pokiereszowana, no i jeszcze zgubiła sweter, który był tylko narzucony na ramiona, niezapięty Diaz patrzył na jej stopy. - Nie możesz tak iść - orzekł i zaczął rozpinać koszulę. Zdjął ją z pleców, wyjął z kieszeni nóż i odciął oba rękawy. Przyklęknął przed Millą na jedno kolano, rozłożył sobie rękaw na udzie i rozprostował starannie. - Postaw tu stopę - powiedział. Milla posłuchała go, ostrożnie balansując na drugiej nodze. Diaz sprawnie opatulił jej stopę rękawem, owijając kilka razy i łącząc końcówki zgrabnym węzłem na górze. Potem tak samo opatrzył drugą stopę. an43 290 - Jak się z tym czujesz? - zapytał. - Wiem, że to nie solidna skórzana podeszwa, ale powinno wystarczyć na przejście kawałka drogi. Dobrze chroni? Jeśli nie, powiedz od razu, szkoda stóp. Przeszła się kawałek po skale, sprawdzając grubość materiału. Miał rację: to nie była skóra. Milla czuła każdy kamyczek pod podeszwą. - Jak daleko mamy do samochodu? - spytała. - Całkiem blisko, o ile się nie mylę - Diaz rzucił okiem na słońce. - Potok poniósł nas w kierunku auta. - Ale idąc, mijaliśmy jeszcze zakręt w lewo. - A potem w prawo. Powiedziałbym... jakieś półtora kilometra. Półtora kilometra przez górski las praktycznie bez butów... Najwyraźniej Diaz pomyślał o tym samym, bo nagle pokręcił głową i rozejrzał się dookoła. Wyjął ponownie nóż i podszedł do drzewa. Wbił ostrze w korę i pociągnął mocno w dół. - Co robisz? - Wycinam podeszwy dla ciebie. Podeszła i obserwowała ciekawie, jak Diaz wycina kwadratowy kawał kory, mniej więcej dwadzieścia pięć na dwadzieścia pięć centymetrów. Potem przysiadł przed Millą i odwinął jej prowizoryczne onuce. Podzielił połać kory na pół i ponownie przyklęknął przed kobietą. Położył sobie kawałek kory na kolanie, gładką stroną do góry, a na nim umieścił odcięty rękaw: w ten sposób Milla będzie miała dwie warstwy materiału między stopą a drewnem. Potem ponownie obwiązał jej stopę, mocując podeszwę z kory dwoma an43 291 paskami materiału i wiążąc supeł na górze. Powtórzył operację z drugą stopą, wstał i pomógł wstać Milli. - Jak się czujesz? - O wiele pewniej. Ale nie wiem, jak długo wytrzyma kora. - Lepsze to niż nic. Jak odpadnie, to wytnę nową. Ruszyli prosto do lasu. Milla szła ostrożnie: prowizoryczne obuwie nie dawało jej pewności, choć chroniło podeszwy stóp. Starała się nie stawać na gałęziach i kamieniach, nie wyginać za bardzo twardych podeszew z kory, mogłyby bowiem tego nie wytrzymać. Przez to wszystko poruszali się wolno, choć powinni byli iść jak najszybciej.