imprezy, na zawody sportowe. Pomagała nam
odrabiać lekcje. Robiła, co tylko było w jej mocy, byśmy mieli normalne, szczęśliwe dzieciństwo. Smutek w jego oczach bardzo poruszył Amy. - Nasz ojciec - ciągnął dalej Pierce - zawsze był zajęty. Jak nie w laboratorium, to w szklarni. Często jeździł na sympozja, gdzie prezentował wyniki swoich badań czy odbierał jakieś nagrody. Albo przekonywał jakąś szychę do sponsorowania kolejnych prac. Dla nas nie miał czasu. Nie chciał nas. Nie chciał być mężem. A już na pewno nie chciał być ojcem. Amy czuła kłębiące się w nim emocje. - To był egoistyczny, skoncentrowany wyłącznie na sobie pracoholik, który nie był w stanie znaleźć czasu dla rodziny. - Pierce westchnął ciężko i popatrzył na Amy ponuro. - A ja jestem taki sam jak on. ROZDZIAŁ SIÓDMY Przebudziła się tknięta jakimś przeczuciem. Nie potrafiła tego dokładniej określić, ale czuła, że dzieje się coś niedobrego. Przez chwilę siedziała na łóżku, wpatrując się w ciemność spowijającą pokój i wsłuchując się w ciszę. Odrzuciła kołdrę, opuściła nogi na dywan i szybko sięgnęła po szlafrok. Idąc do drzwi, usłyszała cichy, zduszony odgłos. Dochodził od strony sypialni chłopców. Wyszła na pogrążony w ciemności korytarz i uchyliła drzwi do pokoju dzieci. Światło księżyca wpadało przez okno, rozjaśniając wnętrze srebrzystym blaskiem. W bladej poświacie wyraźnie widziała śpiących w łóżeczkach chłopców. Benjamin rzucał się niespokojnie, przekręcał głowę z boku na bok, mamrotał coś przez sen. Amy podeszła do niego szybko, położyła rękę na ramieniu malca. Poruszyła nim delikatnie, by go obudzić. Chłopiec szeroko otworzył oczy. Miał płytki, zdyszany oddech. - Och, mój malutki - użaliła się nad nim, zniżając głos do szeptu. - Miałeś zły sen, tak? - On chciał mnie złapać - wyszeptał Benjamin, przecierając piąstkami oczy. - To był tylko sen. Już się skończył - przemawiała do niego czule. - Nic złego ci się nie stanie. Możesz położyć się wygodnie i zasnąć. Chłopczyk zrobił przestraszoną minę. - Nie chcę spać. Zostań ze mną, dobrze? - Dobrze, skarbie - szepnęła, a po chwili